Już na początku dziejów ktoś trafnie stwierdził, iż bez odpowiedniego zasobu słów kluczowych jesteśmy nicością. Wszelako to słowo kluczowe określa byt, a co słowem kluczowym nie jest nazwane, tego po prostu nie ma. Podobnie sprawa ma się w odniesieniu do zawartości naszych stron internetowych, brak odpowiednio dobranych słów kluczowych powoduje przepadek w otchłani internetowej naszej kochanej strony www.
Jak zatem, nasz klient ma do nas trafić, skoro nie postaraliśmy się o odpowiednie wskazówki w postaci słów kluczowych dla Google? Lament i biadolenie niczego w tej sytuacji nie zmienią, brak optymalizacji SEO odbije się na możliwości wyszukania naszej strony internetowej w wyszukiwarce przez naszego potencjalnego odbiorcę zwanego dalej klientem.
Nasze strony powinny być uzbrojone w odpowiedni zestaw słów kluczowych, które poprzez odpowiednie nasycenie, spowodują iż kontent naszej strony będzie miał szansę na odpowiednie sklasyfikowanie, a co za tym idzie nasze strony dotrą do wyselekcjonowanego za pomocą wyszukiwarki, najbardziej dla nas odpowiedniego odbiorcy.
Bo czymże innym jest wyszukiwanie, jak nie wpisywaniem słów kluczowych, które w danym momencie nas interesują bądź wynikają z potrzeby zaspokojenia innych naszych potrzeb.
Powyższy tekst można potraktować jako rodzaj tutorialu odnośnie nasycania słowami kluczowymi.
Oczywiście nie możemy wpisywać słów kluczowych w tekście oderwanym od kontekstu.
Aby odrobinkę przybliżyć normalnemu zjadaczowi chleba jak Google postrzega nasze strony www, zamieszczam poniżej wydruk jednego ze wskaźników jakimi Google kieruje się podczas zakwalifikowywania naszej witryny, a jest to wykaz słów kluczowych w treści witryny.
Zanim jednak zobaczycie jak strona nie powinna być prowadzona, nadmienię co następuje:
Pewnego dnia dostałem zlecenie na audyt w „Firmie X”(nazwy nie wymienię), warto zaznaczyć że to firma o ogólnopolskim zasięgu z kilkudziesięcioma placówkami rozsianymi po kraju, obecna na rynku od 15 lat. Właściciel jako człowiek rozważny zatrudnił firmę „Seo X”(nazwy nie wymienię), która zrobiła stronę i zaoferowała opiekę merytoryczną oraz optymalizację, pozycjonowanie, słowem całe SEO&SEM i jeszcze więcej… No i jak to bywa co miesiąc rzeczona firma wystawiała słony rachunek za swoje wyimaginowane poczynania.
Mijały miesiące i jak to zdrowy rozsądek nakazuje, roztropny właściciel postanowił sprawdzić zasadność płacenia wysokich faktur firmie „Seo X”, za pomocą zewnętrznego audytora, i tu pojawiam się ja.
Niestety, to co wykazał audyt przeszło moje oczekiwania, a tak spapranej roboty, choć właściwie nie bardzo chcę obrazić wszelkiej maści paproków, jeszcze nie widziałem. Na dodatek do tego czasu byłem pewien że widziałem już wszystko. To co wyszło w trakcie audytu strony internetowej i wszystko związane z niby-marketingiem internetowym, zawstydziło mnie, ze względu na fakt iż pracuję w tym samym sektorze co „Firma X”. Myśli moje zaczęły oscylować wokół tematu zmiany branży reprezentowanej przez taki podmiot, by nikt nigdy nie pomyślał o mnie w ich kontekście.
Raz jeszcze powtarzam iż to wzór jak nie wolno prowadzić strony:
Słowo kluczowe wedle raportu Google.
Nawet laik jest w stanie ogarnąć czym zajmuje się firma na podstawie raportu słów kluczowych.
No ale nie tym razem, tu pracowali mistrzowie. Jeśli ktokolwiek odgadnie w jakiej branży działa firma której raport słów kluczowych zamieściłem obok, to taka osoba dostanie „Pełen Audyt SEO&SEM” z rabatem 99%.
W konkursie nie dopuszcza się udziału wróżek, jasnowidzów i innych przepowiadaczy z fusów od kawy i herbaty.
Niestety tylko oni mają szanse na wygranie tej konkurencji.